poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Lipiec - podsumowanie

Witam,

ostatni tydzień lipca zakończyłem z następującym bilansem:




Wynik ten uważam za przyzwoity, biorąc pod uwagę fakt, że w piątek i sobotę miałem na głowie przeprowadzkę i nie mogłem na bieżąco pilnować rynków, co zresztą widać po bilansie tych dwóch dni. Poza tym tydzień upłynął na systematycznym budowaniu kapitału.

Jeżeli chodzi o cały miesiąc, to bilans przedstawia się następująco:




Muszę przyznać, że z handlu w lipcu jestem bardzo zadowolony. Udało mi się uniknąć wejść in-play, nie miałem problemu z cięciem strat i akceptacją koloru czerwonego, no i ostatecznie nikł on w morzu zieleni ;) Bank powiększyłem o 65,36% i wynosi on w tej chwili 714,60€

Teraz czas na mniej przyjemnie rzeczy. W sierpniu na dobre ruszają rozgrywki w większości lig. Co za tym idzie na pewno okazji do handlu będzie coraz więcej. Jednak nie dla mnie, bo po okresie błogiego lenistwa przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Od jutra zaczynam nową pracę i w tygodniu mój kontakt z rynkami ograniczy się do minimum. Być może będę miał możliwość handlu z biura, ale to się dopiero okaże. Poza tym to nie to samo, co własny komputer i brak innych obowiązków poza handlem. Zobaczymy więc z jakim skutkiem uda mi się wykorzystać do tradingu wieczory i weekendy. Jeżeli w sierpniu osiągnę wynik w okolicach 200€, to uznam to za sukces. No nic, pożyjemy, zobaczymy ;)

poniedziałek, 26 lipca 2010

Jest OK



Za mną kolejny tydzień tradingu. Całkiem udany tydzień, bo zanotowałem najlepszy wynik od czasu powrotu do prowadzenia bloga. W poprzednim tygodniu byłem obecny na 53 rynkach, w tym na 57, a mimo to rezultat finansowy jest ponad dwukrotnie wyższy. Wiąże się to przede wszystkim z faktem, że płynność na rynkach systematycznie się zwiększa, traderzy i gamblerzy wracają z wakacji. Wreszcie zaczyna się coś dziać. Jeżeli w ciągu najbliższych sześciu dni nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to kolejny raz zanotuję lepszy wynik miesięczny w porównaniu do okresu poprzedniego. Ale czy tak się stanie i o ile ten wynik będzie lepszy, dowiemy się za tydzień.

wtorek, 20 lipca 2010

Być uważnym

Na początek chciałem zwrócić uwagę na bardzo ważną kwestię, jaką jest koncentracja. Szczególnie podczas handlu in-paly. Najpierw screen:



Tuż po mundialu na rynkach piłki nożnej działo się niewiele. W związku z tym postanowiłem spróbować swoich sił na rynkach tenisa. Teoretycznie był to handel in play, ale praktycznie ograniczał się do przerw między gemami i setami. Nie inaczej było w w/w spotkaniu. W którejś z przerw ustawiłem się na rynku Hrdinovej, lokując swoje stawki na kilku pozycjach. Handel się udał, więc swoją uwagę znowu skupiłem na oglądaniu spotkania. W międzyczasie patrzę na ladder i widzę, że coś jest nie tak. Mianowicie czerwony kolor. Poczułem się lekko zdezorientowany, ale za chwilę wszystko stało się jasne. Otóż handel w przerwie się udał, ale zapomniałem anulować kwoty znajdujące się na wyższych "stopniach" laddera. Dodatkowo, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, Hrdinova zaczęła swojego gema od przegrania trzech pierwszych piłek, co nie tylko pochłonęło moje pieniądze przy kursie @10, ale jednocześnie wywindowało sam kurs do poziomu @36. Nie pozostało mi nic innego, jak ciąć straty. Z 50 euro udało się odzyskać 20.

Niech ten przykład posłuży jako przestroga. O ile na w miarę statycznych rynkach i handlu pre play takie sytuacje raczej nie mają miejsca, to już w tradingu in play należy być maksymalnie skoncentrowanym. Najlepiej wyłączmy wtedy radio, tv (o ile nie jest nam potrzebny do obserwowania zdarzeń sportowych) i telefon, a całą uwagę skupmy na rynku, bo czasem nawet lekkie wybicie z koncentracji może doprowadzić do głupiej, niepotrzebnej straty pieniędzy. Ja póki co daruję sobie grę na rynkach tenisa in play ;)

Teraz przyjemniejsza część wpisu:




Kolejny tydzień na plus. Nie licząc opisanej wyżej sytuacji, obyło się bez większych wpadek. Biorąc pod uwagę tenisową stratę, a także fakt, że w weekend handlowałem niewiele (wizyta pod Grunwaldem oraz brak internetu w niedzielę), wynik widoczny na screenie uważam za przyzwoity. Nie zapominajmy też, że większość rynków dalej nie grzeszy płynnością, chociaż to się też powoli zmienia i prawdopodobnie niedługo na dobre obudzimy się ze snu letniego ;)

wtorek, 13 lipca 2010

Początek lipca

Witam,

długo nie aktualizowałem bloga, czas nadrobić zaległości. Początek miesiąca upłynął pod znakiem rozstrzygnięć w Mistrzostwach Świata. Poza tym na rynkach niewiele się działo. Od samych MŚ oczekiwałem więcej, ale jak już zauważyłem nie tylko ja, rynki te zachowywały się w specyficzny sposób i ciężko było znaleźć jakiś wspólny punkt odniesienia. Ciężko mi się tam handlowało, poza nielicznymi wyjątkami. Generalnie tragedii nie było, ale jakichś wspaniałych wyników również nie. Ostatecznie bilans od ostatniego podsumowania wygląda następująco:




Z tego bilansu wynikałoby, że wynik lipcowy powinien być zbliżony do czerwcowego. Trzeba wziąć jednak poprawkę na to, że powoli zaczynają rozkręcać się europejskie rozgrywki pucharowe i poszczególne ligi. A to daje więcej możliwości handlu na bardziej przewidywalnych, przynajmniej w teorii, rynkach. Oczywiście najważniejsze jest utrzymanie kapitału i kończenie poszczególnych okresów rozliczeniowych na plusie. Jak na razie mi się to udaje, bo od powrotu w maju nie zanotowałem jeszcze ujemnego tygodnia gry. Jeżeli utrzymam trend, to kwestią czasu będzie notowanie coraz bardziej spektakularnych wyników finansowych ;)

środa, 30 czerwca 2010

Druga połowa czerwca + podsumowanie miesiąca

Witam,

druga połowa czerwca upłynęła pod znakiem mistrzostw świata. Dużo sobie obiecywałem po tym turnieju, ale okazało się, że zyski wcale nie odbiegały od średnich z pozostałych dni. Najlepsza okazała się pierwsza kolejka mistrzostw, gdy w ciemno można było grać na spadki underów i powiązanych z nimi rynków dokładnego wyniku. Później jednak nie było tak różowo. Zaczęły się mecze z dużą ilością bramek, co wprowadziło sporo zamieszania na rynkach. Dochodziło do sytuacji, gdy mecze z jednych grup wpływały na zachowanie się rynków meczowych w zupełnie innych grupach. Jakoś nie mogłem się do tego wszystkiego dostosować i bywały dni, że stałem w miejscu, a czasami wręcz się cofałem. Zdarzyło mi się też 3 razy wejść "in play". Efekt ? Trzy minusowe rynki, na szczęście niezbyt bolesne dla mojego budżetu.

Druga połowa czerwca wyglądała tak:



Ostatecznie miesiąc zamknąłem z następującym bilansem:


Patrząc z perspektywy dwumiesięcznej, cieszy stabilizacja osiąganych zysków. Poza tym widać również w czerwcu pewien progres w porównaniu do maja. Budżet udało mi się powiększyć o 50,4% i wynosi on obecnie 433,03€

Bardzo jestem ciekaw co przyniesie lipiec. Zaczyna się sezon ogórkowy i na pewno wielu traderów zrobi sobie wakacje, albo będzie eksperymentować z innymi dyscyplinami. Ja prawdopodobnie zostanę jednak przy piłce. Dzisiaj handlowałem na kilku rynkach meczów ligi fińskiej i mimo przeciętnej płynności zanotowałem dosyć przyzwoite wyniki. Zobaczymy co z tego wyjdzie w dłuższym okresie czasu.

środa, 16 czerwca 2010

Niedosyt

Za nami pierwsza kolejka rozgrywek grupowych Mistrzostw Świata. Większość meczów rozczarowała. Mało bramek, zachowawcza gra. Drużyny myślą przede wszystkim o tym, aby zagrać "na zero" z tyłu, dopiero na drugim miejscu stawiając atak. Bezstronny kibic na pewno może czuć się rozczarowany, bo nie takich emocji oczekuje się po najważniejszym turnieju piłkarskim na świecie. Paradoksalnie jednak właśnie ta ranga imprezy determinuje poczynania zawodników na boisku. Przecież nikt już w pierwszym meczu nie chce stracić szansy na awans do kolejnej fazy rozgrywek. Jakiś wpływ na obraz meczów ma też oficjalna piłka MŚ - Jabulani. Zawsze podchodziłem z dystansem do narzekań zawodników, szczególnie bramkarzy. Ale w tym roku coś jest na rzeczy. Bardzo dużo niepewnych interwencji bramkarzy, jeszcze więcej niecelnych strzałów i podań. Piłka nabiera też dziwnego poślizgu, co w wielu przypadkach skutecznie przerywa akcje poszczególnych zespołów.

Na szczęście tli się jeszcze iskra nadziei na udane mistrzostwa. Mecze z udziałem Anglików, Chilijczyków, Hiszpanów i Niemców pokazały, że można zagrać tutaj dobre zawody. Jak na razie najlepiej zaprezentowali się nasi zachodni sąsiedzi, którzy nie pozostawili złudzeń Australijczykom. Niewątpliwą sensacją jest natomiast porażka Hiszpanii. Szwajcarzy postawili obecnym mistrzom Europy twarde warunki. Byli świetnie zorganizowani taktycznie i po dzisiejszym zwycięstwie stali się mocnym kandydatem do awansu. Widać, że Ottmar Hitzfeld wykonał z Helwetami kawał solidnej roboty.

Można rzec, że grupowa faza turnieju wchodzi w decydującą fazę, bo druga kolejka w wielu przypadkach może przesądzić o ostatecznym układzie miejsc w poszczególnych grupach. Dla wielu ekip skończył się już czas kalkulacji, teraz będzie trzeba zacząć grać. To może dawać nadzieję na to, że te mistrzostwa zapadną nam jeszcze pozytywnie w pamięci, czego Wam i sobie życzę :)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Drugi tydzień czerwca



Kolejny tydzień za mną. Bez większej historii. Nie zanotowałem jakichś świetnych transakcji, ale z drugiej strony uniknąłem też poważniejszych wpadek. Liczba dodatnich rynków zdecydowanie przewyższyła liczbę ujemnych. Spore nadzieje wiązałem z rozpoczynającymi się MŚ. Ale póki co zyski z tych meczów nie odbiegają od innych rozgrywek. Głównie z tego względu, że na poszczególnych rynkach leżą bardzo duże ilości gotówki i trudno wbić się w kolejkę. Na szczęście ruchy kursowe są bardzo przewidywalne, dlatego od dzisiaj postanowiłem zwiększyć stawki, oczywiście proporcjonalnie do posiadanego budżetu.

piątek, 11 czerwca 2010

Godzina "zero"

To już dzisiaj :)

Dzień, na który każdy prawdziwy kibic futbolu czeka z niecierpliwością. Niektórzy wręcz żyją cyklami czteroletnimi. Pierwszy turniej piłkarski, który pamiętam, to ME w Danii w 1992 r. Później były IO w Barcelonie i świetny występ Polaków pod wodzą Wójcika. Od tego momentu potoczyło się z górki. Jako 8-9 letni młokos zacząłem namiętnie kolekcjonować poszczególne numery "Piki Nożnej", "Piłki Nożnej Plus" a także "Przeglądu Sportowego". W telewizji oglądałem wszystko, co było związane z futbolem. Pamiętam, że podczas pierwszych świadomie przeżywanych MŚ w USA postawiłem przed sobą zadanie obejrzenia wszystkich meczów mistrzostw, nie licząc oczywiście tych rozgrywanych równolegle. Mimo niesprzyjającej pory rozgrywania niektórych meczów oraz mało entuzjastycznej reakcji rodziców, udało się :) Generalnie lata 90-te to czas, gdy niemal na pamięć znało się składy poszczególnych reprezentacji, klubów z topowych lig i Polski oraz strzelców i wyniki meczów. Jednym słowem: fanatyzm ;) Kolejne mistrzostwa odbyły się w 1998 r. we Francji. Rozkład dnia wyglądał wtedy następująco: od rana do popołudnia uganianie się za piłką, potem powrót do domu na transmisje ze spotkań, a po ich zakończeniu z powrotem na dwór i dzielenie się wrażeniami z kumplami. Z biegiem lat ten entuzjazm jakby trochę malał. Już nie było tragedii, gdy nie obejrzało się jakiegoś meczu, człowiek przestał tonami kolekcjonować sportowe czasopisma, nie znał już na pamięć składu reprezentacji Luksemburga czy Kmity Zabierzów ;) Ale ten stan ducha i umysłu uparcie nie imał się na szczęście kolejnych Mundiali. W tym roku jest podobnie. "Skarb Kibica" zakupiony, plan transmisji przestudiowany, a w powietrzu czuć aurę wyjątkowości. Dzisiaj, po czterech, jakże długich latach czekania znowu rozpoczyna się święto, na które z niecierpliwością czekały setki milionów, być może nawet miliardy, ludzi na świecie. Dzisiaj nawet mecz RPA z Meksykiem dostarczy nam emocji i przyciągnie przez telewizory rzesze widzów, co w zwykłych okolicznościach nie miałoby na pewno miejsca. Bo Mistrzostwa Świata to coś więcej, niż turniej piłkarski...


poniedziałek, 7 czerwca 2010

Pierwszy tydzień czerwca



Tydzień zaczął się dosyć kiepsko. Szczególnie razi w oczy strata z meczu Azerbejdżan - Honduras. Musiałem opuścić rynek na długo przed rozpoczęciem spotkania ze względu na inne obowiązki. Do wyboru miałem dwie możliwości: zostawić otwarty zakład i liczyć na to, że zostanie on przyjęty, a ja wyjdę "na zero" albo wyjść natychmiast ze stratą. Wybrałem tą drugą opcję, tyle że całą stratę zakumulowałem na wyniku 0-0. Nie trudno się domyślić jakim rezultatem zakończyło się spotkanie...

Dalej było już tylko lepiej. Jeżeli już byłem obecny na rynkach, to nic nie zakłócało mojej gry i mogłem stopniowo powiększać swój bank. Ostatecznie tydzień zakończyłem na niewielkim plusie. Mimo wszystko jestem zadowolony, biorąc pod uwagę obecną ofertę i ilość rynków, w których uczestniczyłem.

Teraz na horyzoncie pojawia się najbardziej oczekiwana impreza piłkarska na świecie. Rynki już dzisiaj wyglądają bardzo płynnie i stabilnie, co postaram się wykorzystać przez cały tydzień poprzedzający otwarcie Mundialu. Oczywiście poszczególne ekipy rozegrają w ciągu następnych kilku dni ostatnie mecze towarzyskie, gdzie również na pewno zagoszczę.

wtorek, 1 czerwca 2010

Powrót

Witam po dosyć długiej przerwie.

Od momentu, kiedy przestałem aktualizować bloga zmniejszyła się także moja aktywność na betfair, gdzie praktycznie ograniczyłem się do mojego starego sposobu gry polegającego na layowaniu CS. Z dosyć kiepskim skutkiem zresztą ;) Przez ten okres praktycznie w ogóle nie handlowałem, gdyż nie miałem na to czasu. I tutaj muszę przyznać, że nie sądziłem, iż przygotowania do ślubu i wesela mogą być tak zajmujące ;) W międzyczasie wypłaciłem też większą część gotówki.

Do tradingu powróciłem z początkiem maja dysponując oszałamiającą kwotą
186.15€ ;) Dziwny był to powrót, bo praktycznie do wszystkiego musiałem się od nowa przyzwyczaić, wiele rzeczy przypomnieć. Wyszło całkiem nieźle, bo maj zakończyłem z następującym bilansem:



Przez ten okres zanotowałem tylko trzy minusowe rynki. Dosyć szybko wyleczyłem się z handlowania na tenisie, gdzie brałem udział w trzech rynkach. Całą swoją aktywność skupiłem na piłce nożnej i rynkach CS. 90% to handel na rynku CS 0-0. Dobrze się tam czuję i póki co nie zamierzam nic w tym przedmiocie zmieniać.

Budżet powiększyłem o 54.70%

PS. Możecie mi składać gratulacje, bo od 22 maja jestem szczęśliwym mężem ;)



wtorek, 2 lutego 2010

Udany początek miesiąca

Witam,

nowy miesiąc zaczął się bardzo dobrze:



Jestem niezmiernie zadowolony z tego, że zanotowałem tylko jeden minusowy rynek i ponownie obyło się bez wchodzenia z zakładami "in play", oprócz jednego rynku, ale o tym później.

Najpierw kilka słów o rynku minusowym - under 1.5 w meczu Kilmarnock - Celtic. Otóż pozornie wygląda to tak, jakbym pomylił się co do kierunku, w którym pójdzie rynek. Nic bardziej błędnego. Zająłem pozycje tuż przed wybiciem się rynku i ustawiłem swoje zakłady na kursach @4.90, @5.00 i @5.10. Powoli moje pieniądze zostały wchłonięte, a ja od razu wystawiłem lay @4.90 poświęcając część hipotetycznego zysku. I w tym momencie rynek "zamarzł". Przeważnie jest tak, że im bliżej meczu, tym obroty się zwiększają, szczególnie w ligach brytyjskich. Niestety, nie w tym przypadku. Przez około 10 min nikt nie był zainteresowany kursem @4.90 na under 1.5. Nie pozostało mi nic innego, jak ewakuować się z rynku. Po stronie lay szczęście jednak również mi nie sprzyjało, bo musiałem zaakceptować kurs @5.20. Gdy ostatecznie wyszedłem z rynku utworzyła się na nim dziura wielkości @4.80 - @5.30 - już sam ten fakt obrazuje z jak mało płynnym rynkiem miałem do czynienia. I mimo, że prawidłowo przewidziałem trend, to musiałem zaakceptować dosyć sporą stratę. Muszę uważać na podobne sytuacje w przyszłości i dokładniej badać sytuację na rynku przed zajęciem pozycji.

Czas na omówienie drugiego rynku, w którym uczestniczyłem "in play". Chodzi o rynek under 2.5 we wspomnianym meczu Kilmarnock - Celtic. Od kilku tygodni testuję zdobywającą sobie coraz większą popularność aplikację The Geeks Toy. Jeżeli ktoś jeszcze nie miał przyjemności, to polecam się z nią zapoznać. Aby sprawdzić jej możliwości, wybrałem do tego celu rynki under/over "in play". Przyjąłem oczywiście pewne zasady, których staram sztywno się trzymać, jak na razie wychodzi nieźle. Oto one:

- uczestniczę w rynku tylko wtedy, gdy mecz mogę obejrzeć w TV, albo na streamie u buka. Inne streamy z oczywistych względów odpadają.

- wybieram rynki, gdzie kurs na under wynosi 0d @1.80 w górę ze względu na potencjał spadków

- wybieram tylko rynki z dużą płynnością, gdzie sztuczna manipulacja kursami ograniczona jest do minimum. W praktyce oznacza to grę na rynkach brytyjskich oraz najsilniejszych ligach europejskich.

- przez pierwsze 5-10 minut obserwuję zarówno mecz jak i rynek. Daje mi to pełniejszy pogląd na to, jak dany mecz może się potoczyć, oraz z jakim rynkiem mamy do czynienia.

- wchodzę na rynek tylko i wyłącznie w następujących momentach:
* niecelny strzał
* piłka wybita na aut w okolicach środka boiska
* ostrzejszy faul lub jakakolwiek inna sytuacja powodująca dłuższy uraz zawodnika

jednocześnie wchodzę do gry tylko i wyłącznie w momencie, gdy poniżej nie ma żadnego większego oporu. Niedopuszczalna jest np. taka sytuacja: gram back @1.82, a @1.81 znajduje się 3k € do przyjęcia.

Jak widać sporo czynników musi zajść niemal jednocześnie, ale w trakcie meczu takich sytuacji zdarza się dosyć sporo. Co do zasady sposób ten polega na scalpowaniu, ale czasami zdarzy się za jednym razem "ugryźć" 2-3 ticki.

Na pewno nie jest to nic odkrywczego, poza tym mimo wszystko istnieje spora domieszka ryzyka, ale póki co zanotowałem tylko jeden minusowy rynek (na początku testów: pucharowy mecz Man City - Man Utd). Moja wyjściowa stawka wynosi 30€ i nie sądzę, żebym póki co miał ją zwiększyć. Jeżeli taka gra przyniesie zadowalające efekty po około 100 rynkach, to pewnie zastanowię się nad jej zwiększeniem. Zakładany zwrot z rynku ustaliłem sobie na około 10%, ale to oczywiście zależy od okoliczności. Dla przykładu dzisiejszy zysk wyniósł niemal 30%, zdarzały się też rynki, z których wychodziłem dosyć szybko, niemal bez zysku.

Rozpisałem się dzisiaj, ale w końcu muszę nadrobić te dwa zaległe tygodnie :)

Pozdr !

poniedziałek, 1 lutego 2010

Styczeń

Witam serdecznie po dwutygodniowej przerwie. Była ona spowodowana natłokiem innych obowiązków (praca, studia, rodzina, zmagania na bf ;). Doprowadziło to w oczywisty sposób do zaniedbania bloga. Teraz sytuacja powoli wraca do normy i myślę, że znowu będę mógł regularnie opisywać moje zmagania na giełdzie.



Jak już wspomniałem w ostatnim wpisie moim założeniem było osiągnięcie trzycyfrowego zysku i udało się ten cel zrealizować. Z powyższego podsumowania należy odjąć jednak kwotę 200€, bo jest to wygrana, która przypadkiem znalazła się na tym koncie ;) W związku z powyższym styczniowy wynik to +162€ - wydaje mi się, że całkiem przyzwoicie.

Wreszcie wypracowałem pewien automatyzm w grze, przejawiający się głównie w tym, że najpóźniej wraz z rozpoczęciem danego zdarzenia zamykam pozycję, czy to "na czerwono", czy to "na zielono". Efekty są wymierne, gdyż straty rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu € już mi się nie zdarzają, a te mniejsze jestem w stanie zaakceptować.

W przyszłości, oprócz doskonalenia umiejętności na rynku piłki nożnej chciałbym pewną kwotę pieniędzy przeznaczyć na handel końmi. Pierwsze próby już poczyniłem, ale póki co nie zdarzyło się tam nic wartego odnotowania. Z poważniejszymi próbami wstrzymam się prawdopodobnie do wiosny, wtedy gonitwy w UK odbywają się również w godzinach wieczornych, więc być może jeszcze po pracy i w weekendy uda mi się ugryźć kawałek tortu ;)

Cele na luty ? Częściej aktualizować bloga i utrzymać styczniowy trend.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Minął kolejny tydzień

Witam po dłuższej przerwie,

wszystko spowodowane natłokiem innych, "pozabetfairowych" obowiązków. Wpłynęło to naturalnie na moją aktywność zarówno na bf, jak i na blogu. W dni powszednie praktycznie nic nie grałem, a widoczny niżej zysk to w znacznej mierze zasługa niedzielnego handlu:



Ogólny zysk z zeszłego tygodnia wyniósł 28.48€. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę fatalny grudzień i fakt, że przede mną jeszcze kilkanaście dni na poprawienie miesięcznego bilansu, nie jest źle. Jeżeli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, to powinienem zanotować trzycyfrowy zysk, co powinno mnie zmotywować do osiągania jeszcze lepszych wyników w dalszej części roku.

wtorek, 12 stycznia 2010

Sinusoida

Sobota:



Dzień bez większych fajerwerków, nie licząc meczu Arsenal - Egipt, na którym wypracowałem niemal 50% dziennego zysku. Grałem tutaj na spadek kursu DW 2:0 i faktycznie tak się stało. Back po 7.80, lay po 7.00.

Niedziela:



Ostatni dzień tygodnia zapowiadał się całkiem przyzwoicie, a skończyło się tak, jak widać powyżej. Wszystko za sprawą mojej lekkomyślności i nieznajomości przepisów ;) Najpierw zagrałem zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 9 km. Justyna oczywiście wygrała, ale zakład nie dotyczył faktycznej zwyciężczyni, tylko zawodniczki, która uzyskała najszybszy czas biegu, a faktycznie mogła zająć dalsze miejsce. Przypomnę, że zawodniczki startowały z uwzględnieniem różnic czasowych z poprzednich biegów. Drugi typ, to zwycięstwo Angoli zagrane za symboliczną kwotę. Niestety, nie zlayowałem tego, bo nie przypuszczałem, ze Mali stać na odrobienie strat. Wnioski proste: nie ruszać niczego poza tradingiem.

Poniedziałek:



Już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że lepiej mi się handluje w dni powszednie, niż w weekendy. Poniedziałek tylko potwierdza tę tezę. Zyski z pojedynczych zdarzeń może nie są oszałamiające, ale nie o to w tej zabawie chodzi. Liczy się systematyczność i stabilizacja. Wiadomo, że słabsze dni również będą się trafiać, ale o ile staną się nielicznymi wyjątkami, to nie wpłyną w znaczący sposób na ogólny bilans. I właśnie tego sobie życzę w tym 2010 roku ;)

sobota, 9 stycznia 2010

Środa - piątek



Ostatnie dni gry przyniosły kolejne dowody na to, jak ważne jest odpowiednio wczesne wejście w rynek. Najlepszym na to przykładem będzie mecz WBA - Nottingham.



Po analizie wyszło mi, że kurs wejścia na poziomie 1.90-1.91 jest kursem zawyżonym. Dlatego decyzja o uczestniczeniu w tym rynku wydała się czymś naturalnym. Oczekiwałem spadku do poziomu 1.85-1.86. Ostatecznie zakończyło się nawet jeszcze lepiej, co pozwoliło mi osiągnąć bardzo przyzwoity zysk.

Wszystkie pozostałe rynki widoczne na podsumowaniu opierają się na tym samym schemacie, czyli odpowiednio wczesne wyszukanie zawyżonych kursów. Jak na razie uzyskiwane tym sposobem wyniki całkowicie mnie satysfakcjonują, i jeżeli w najbliższym czasie pozostaną na podobnym poziomie, to będę musiał się zastanowić nad mocniejszym, niż zakładałem podniesieniu stawek początkowych. Oczywiście wszystko w ramach budżetu przeznaczonego na tę grę, który obecnie wynosi około 226€.

Jeszcze słowo o meczu Valencia - Deportivo, który wyraźnie kontrastuje z pozostałymi zdarzeniami i razi w oczy minusem. Stosując opisany wyżej schemat, już przed meczem osiągnąłem zysk w granicach 2.30€. Po obejrzeniu pierwszej, bezbarwnej połowy meczu postanowiłem zarobić jeszcze parę groszy scalpując. Szybko zostałem sprowadzony na ziemię bramką strzeloną przez Deportivo. Jeszcze do końca nie mogę pozbyć się nawyku gry live, ale staram się ograniczać go do minimum. Pragnę jednocześnie zaznaczyć, że żadnym ortodoksem nie jestem i bardzo uważnie obserwuję zachowania kursów na rynkach correct score podczas meczu. Czasami strzelona bramka nie robi tragedii, a wręcz pomaga. Na razie próbka meczów jest niewielka, ale już jutro zaczyna się PNA i myślę, że będzie to dobry materiał poglądowy. O wnioskach dotyczących moich obserwacji napiszę w którymś z kolejnych postów

środa, 6 stycznia 2010

Poniedziałek, wtorek...



Poniedziałek - dzień bez historii. Udało się zarobić parę euro na rynku under 2.5 w meczu
Partick Morton. Oglądałem mecz na żywo i widząc straszną kopaninę postanowiłem złapać parę ticków na w/w rynku scalpując.Wyszło całkiem nieźle. Tak dobrze nie było już na rynku CS 2:0, który zachował się nie po mojej myśli i zdecydowałem o wyjściu z niewielką stratą tuż przed meczem.

Wtorek obfitował już w większą ilość zdarzeń, co widać na screenie powyżej. Nie będę omawiał ich wszystkich, skupię się na kilku. Na początek spotkanie
Ancona - Triestina. Zwróciłem na nie uwagę już w poniedziałek i wtedy też postanowiłem wnieść swoje zakłady. Na początek rynek under 2.5:



Kurs 1.76 wydawał mi się kursem nieco zawyżonym, z dużym prawdopodobieństwem spadku z dwóch powodów: kursy na to zdarzenie u innych bukmacherów na poziomie 1.65-1.70 oraz fakt, że sporo osób będzie grało undera z tego względu, iż to mecz Serie B (czyt. ligi underowej). Moje przewidywania okazały się trafne. Podobnie było w przypadku rynku
CS 2:0:



Kurs 10.00 był zdecydowanie zawyżony, głównie z tego względu, że Ancona w meczach u siebie w tym sezonie zadziwiająco często wygrywa właśnie w stosunku 2:0. I w tym przypadku również się nie myliłem. Inni również to zauważyli, tyle że dużo później. Zamknąłem transakcję po dosyć sympatycznym kursie 9.20, tuż przed samym meczem dołożyłem jeszcze jedną transakcję, zyskując jeden tick (część tej transakcji widać na screenie powyżej). I jedyne, czego mogę żałować to fakt, że nie miałem możliwości zamknięcia rynku po kursie 8.60, ale w końcu nie można mieć wszystkiego ;)

Na koniec rynek w pewnym sensie eksperymentalny. Mecz Barcelona - Villarreal i rynek
CS 0:0:



Dlaczego właśnie ten rynek i to w meczu, gdzie wynik 0-0 był mało prawdopodobny ? Otóż obserwując codziennie zachowania kursów zauważyłem pewną prawidłowość. Przed oficjalnym ogłoszeniem składów gracze bardzo optymistycznie podchodzą do wszelkich zakładów związanych z korzystnym dla faworyta rozstrzygnięciem meczu. Sam zresztą do niedawna zawierałem takie zakłady. Teraz postanowiłem pójść pod prąd. Było bardzo prawdopodobne, że Guardiola nie wystawi najsilniejszego składu, więc odpowiednio wcześniej zagrałem back 0:0, co wydawało mi się kursem dosyć wysokim. Gdy na 100% okazało się, że Barca nie wyjdzie w najsilniejszym ustawieniu, kursy w mgnieniu oka poleciały na poziom 14.5 - 15.5, z czego nie omieszkałem skorzystać. I znowu trochę żal, bo stawka wyjściowa wyniosła ledwie 10€. Ale kolejny raz można powiedzieć, że lepszy wróbel w garści... ;)






niedziela, 3 stycznia 2010

Początek roku



Pierwsze dni nowego roku okazały się całkiem sympatyczne. Oprócz rynków under/over, którym ostatnimi czasy poświęcałem najwięcej uwagi, postanowiłem ponownie zająć się rynkami dokładnego wyniku. Głównie z tego względu, że wystarczą tam 2-3 ticki, aby zanotować przyzwoity zysk. Osiągnąłbym na nich 100% skuteczność, gdyby nie widoczna na screenie strata z meczu Chelsea - Watford. Spowodowana była problemami z netem i gdy ponownie wróciłem na rynek Chelsea prowadziła już 1-0, a ja byłem zmuszony wyjść ze stratą. Udało mi się odzyskać połowę stawki, co w powyższych okolicznościach jest dobrym wynikiem.

Na screenie widać również całkiem przyzwoity zysk na sportach zimowych. Można rzec, że ktoś podarował kilku osobom spóźnione prezenty gwiazdkowe. Otóż wczoraj, już po zakończonych zawodach, dalej można było zagrać zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 10 km. Mnie udało się złapać kurs 1.03. Przyjemny dodatek do codziennej żmudnej pracy.

Podsumowując - jestem zadowolony z noworocznych wyników. Gdyby nie problemy z netem, to prawdopodobnie zanotowałbym jeszcze wyższy zysk i tylko jeden minusowy rynek. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni. Jutro uda mi się uczestniczyć tylko w jednym rynku, ale już we wtorek mamy znowu spory wybór spotkań, z czego postaram się skwapliwie skorzystać.

piątek, 1 stycznia 2010

2009

Witam wszystkich serdecznie po świąteczno-noworocznej przerwie. Jak wspomniałem w ostatnim wpisie końcówkę grudnia chciałem poświęcić na możliwie największe odrobienie strat z początku miesiąca. Zamierzenie się udało i bilans tych dni wygląda następująco:



Mimo tego miesiąc i tak zakończyłem na minusie:



Na szczęście po fatalnych dwóch tygodniach przyszły kolejne dwa, gdzie uniknąłem poważniejszych wpadek i nietrafione transakcje zamykałem przed rozpoczęciem zdarzenia. Cieszę się, że wreszcie poprawiłem decyzyjność i coraz rzadziej odczuwam przy niekorzystnych zachowaniach rynków chęć wejścia "in play" w celu minimalizacji straty.

W nowy rok patrzę z optymizmem i liczę, że już niedługo będę mógł zwiększyć stawki, ale w tym celu niezbędna jest niemal stuprocentowa eliminacja negatywnych nawyków.

Poza tym wrócę również do opisywania poszczególnych, ciekawszych transakcji. Po pierwsze uatrakcyjni to bloga, który ostatnio stał się jedynie notatnikiem z suchymi liczbami, a po drugie pozwoli mi zebrać w jednym miejscu przemyślenia oraz czynione na bieżąco spostrzeżenia.

Z drugiej strony zrezygnuję chyba z nałożonych sobie na początku celów (2% zysku z każdego dnia gry). Doszedłem do wniosku, że dodatkowa presja nie jest mi potrzebna, a odpowiednie wyniki, tak czy owak, powinny z czasem przyjść same.