poniedziałek, 18 stycznia 2010

Minął kolejny tydzień

Witam po dłuższej przerwie,

wszystko spowodowane natłokiem innych, "pozabetfairowych" obowiązków. Wpłynęło to naturalnie na moją aktywność zarówno na bf, jak i na blogu. W dni powszednie praktycznie nic nie grałem, a widoczny niżej zysk to w znacznej mierze zasługa niedzielnego handlu:



Ogólny zysk z zeszłego tygodnia wyniósł 28.48€. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę fatalny grudzień i fakt, że przede mną jeszcze kilkanaście dni na poprawienie miesięcznego bilansu, nie jest źle. Jeżeli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, to powinienem zanotować trzycyfrowy zysk, co powinno mnie zmotywować do osiągania jeszcze lepszych wyników w dalszej części roku.

wtorek, 12 stycznia 2010

Sinusoida

Sobota:



Dzień bez większych fajerwerków, nie licząc meczu Arsenal - Egipt, na którym wypracowałem niemal 50% dziennego zysku. Grałem tutaj na spadek kursu DW 2:0 i faktycznie tak się stało. Back po 7.80, lay po 7.00.

Niedziela:



Ostatni dzień tygodnia zapowiadał się całkiem przyzwoicie, a skończyło się tak, jak widać powyżej. Wszystko za sprawą mojej lekkomyślności i nieznajomości przepisów ;) Najpierw zagrałem zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 9 km. Justyna oczywiście wygrała, ale zakład nie dotyczył faktycznej zwyciężczyni, tylko zawodniczki, która uzyskała najszybszy czas biegu, a faktycznie mogła zająć dalsze miejsce. Przypomnę, że zawodniczki startowały z uwzględnieniem różnic czasowych z poprzednich biegów. Drugi typ, to zwycięstwo Angoli zagrane za symboliczną kwotę. Niestety, nie zlayowałem tego, bo nie przypuszczałem, ze Mali stać na odrobienie strat. Wnioski proste: nie ruszać niczego poza tradingiem.

Poniedziałek:



Już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że lepiej mi się handluje w dni powszednie, niż w weekendy. Poniedziałek tylko potwierdza tę tezę. Zyski z pojedynczych zdarzeń może nie są oszałamiające, ale nie o to w tej zabawie chodzi. Liczy się systematyczność i stabilizacja. Wiadomo, że słabsze dni również będą się trafiać, ale o ile staną się nielicznymi wyjątkami, to nie wpłyną w znaczący sposób na ogólny bilans. I właśnie tego sobie życzę w tym 2010 roku ;)

sobota, 9 stycznia 2010

Środa - piątek



Ostatnie dni gry przyniosły kolejne dowody na to, jak ważne jest odpowiednio wczesne wejście w rynek. Najlepszym na to przykładem będzie mecz WBA - Nottingham.



Po analizie wyszło mi, że kurs wejścia na poziomie 1.90-1.91 jest kursem zawyżonym. Dlatego decyzja o uczestniczeniu w tym rynku wydała się czymś naturalnym. Oczekiwałem spadku do poziomu 1.85-1.86. Ostatecznie zakończyło się nawet jeszcze lepiej, co pozwoliło mi osiągnąć bardzo przyzwoity zysk.

Wszystkie pozostałe rynki widoczne na podsumowaniu opierają się na tym samym schemacie, czyli odpowiednio wczesne wyszukanie zawyżonych kursów. Jak na razie uzyskiwane tym sposobem wyniki całkowicie mnie satysfakcjonują, i jeżeli w najbliższym czasie pozostaną na podobnym poziomie, to będę musiał się zastanowić nad mocniejszym, niż zakładałem podniesieniu stawek początkowych. Oczywiście wszystko w ramach budżetu przeznaczonego na tę grę, który obecnie wynosi około 226€.

Jeszcze słowo o meczu Valencia - Deportivo, który wyraźnie kontrastuje z pozostałymi zdarzeniami i razi w oczy minusem. Stosując opisany wyżej schemat, już przed meczem osiągnąłem zysk w granicach 2.30€. Po obejrzeniu pierwszej, bezbarwnej połowy meczu postanowiłem zarobić jeszcze parę groszy scalpując. Szybko zostałem sprowadzony na ziemię bramką strzeloną przez Deportivo. Jeszcze do końca nie mogę pozbyć się nawyku gry live, ale staram się ograniczać go do minimum. Pragnę jednocześnie zaznaczyć, że żadnym ortodoksem nie jestem i bardzo uważnie obserwuję zachowania kursów na rynkach correct score podczas meczu. Czasami strzelona bramka nie robi tragedii, a wręcz pomaga. Na razie próbka meczów jest niewielka, ale już jutro zaczyna się PNA i myślę, że będzie to dobry materiał poglądowy. O wnioskach dotyczących moich obserwacji napiszę w którymś z kolejnych postów

środa, 6 stycznia 2010

Poniedziałek, wtorek...



Poniedziałek - dzień bez historii. Udało się zarobić parę euro na rynku under 2.5 w meczu
Partick Morton. Oglądałem mecz na żywo i widząc straszną kopaninę postanowiłem złapać parę ticków na w/w rynku scalpując.Wyszło całkiem nieźle. Tak dobrze nie było już na rynku CS 2:0, który zachował się nie po mojej myśli i zdecydowałem o wyjściu z niewielką stratą tuż przed meczem.

Wtorek obfitował już w większą ilość zdarzeń, co widać na screenie powyżej. Nie będę omawiał ich wszystkich, skupię się na kilku. Na początek spotkanie
Ancona - Triestina. Zwróciłem na nie uwagę już w poniedziałek i wtedy też postanowiłem wnieść swoje zakłady. Na początek rynek under 2.5:



Kurs 1.76 wydawał mi się kursem nieco zawyżonym, z dużym prawdopodobieństwem spadku z dwóch powodów: kursy na to zdarzenie u innych bukmacherów na poziomie 1.65-1.70 oraz fakt, że sporo osób będzie grało undera z tego względu, iż to mecz Serie B (czyt. ligi underowej). Moje przewidywania okazały się trafne. Podobnie było w przypadku rynku
CS 2:0:



Kurs 10.00 był zdecydowanie zawyżony, głównie z tego względu, że Ancona w meczach u siebie w tym sezonie zadziwiająco często wygrywa właśnie w stosunku 2:0. I w tym przypadku również się nie myliłem. Inni również to zauważyli, tyle że dużo później. Zamknąłem transakcję po dosyć sympatycznym kursie 9.20, tuż przed samym meczem dołożyłem jeszcze jedną transakcję, zyskując jeden tick (część tej transakcji widać na screenie powyżej). I jedyne, czego mogę żałować to fakt, że nie miałem możliwości zamknięcia rynku po kursie 8.60, ale w końcu nie można mieć wszystkiego ;)

Na koniec rynek w pewnym sensie eksperymentalny. Mecz Barcelona - Villarreal i rynek
CS 0:0:



Dlaczego właśnie ten rynek i to w meczu, gdzie wynik 0-0 był mało prawdopodobny ? Otóż obserwując codziennie zachowania kursów zauważyłem pewną prawidłowość. Przed oficjalnym ogłoszeniem składów gracze bardzo optymistycznie podchodzą do wszelkich zakładów związanych z korzystnym dla faworyta rozstrzygnięciem meczu. Sam zresztą do niedawna zawierałem takie zakłady. Teraz postanowiłem pójść pod prąd. Było bardzo prawdopodobne, że Guardiola nie wystawi najsilniejszego składu, więc odpowiednio wcześniej zagrałem back 0:0, co wydawało mi się kursem dosyć wysokim. Gdy na 100% okazało się, że Barca nie wyjdzie w najsilniejszym ustawieniu, kursy w mgnieniu oka poleciały na poziom 14.5 - 15.5, z czego nie omieszkałem skorzystać. I znowu trochę żal, bo stawka wyjściowa wyniosła ledwie 10€. Ale kolejny raz można powiedzieć, że lepszy wróbel w garści... ;)






niedziela, 3 stycznia 2010

Początek roku



Pierwsze dni nowego roku okazały się całkiem sympatyczne. Oprócz rynków under/over, którym ostatnimi czasy poświęcałem najwięcej uwagi, postanowiłem ponownie zająć się rynkami dokładnego wyniku. Głównie z tego względu, że wystarczą tam 2-3 ticki, aby zanotować przyzwoity zysk. Osiągnąłbym na nich 100% skuteczność, gdyby nie widoczna na screenie strata z meczu Chelsea - Watford. Spowodowana była problemami z netem i gdy ponownie wróciłem na rynek Chelsea prowadziła już 1-0, a ja byłem zmuszony wyjść ze stratą. Udało mi się odzyskać połowę stawki, co w powyższych okolicznościach jest dobrym wynikiem.

Na screenie widać również całkiem przyzwoity zysk na sportach zimowych. Można rzec, że ktoś podarował kilku osobom spóźnione prezenty gwiazdkowe. Otóż wczoraj, już po zakończonych zawodach, dalej można było zagrać zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 10 km. Mnie udało się złapać kurs 1.03. Przyjemny dodatek do codziennej żmudnej pracy.

Podsumowując - jestem zadowolony z noworocznych wyników. Gdyby nie problemy z netem, to prawdopodobnie zanotowałbym jeszcze wyższy zysk i tylko jeden minusowy rynek. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni. Jutro uda mi się uczestniczyć tylko w jednym rynku, ale już we wtorek mamy znowu spory wybór spotkań, z czego postaram się skwapliwie skorzystać.

piątek, 1 stycznia 2010

2009

Witam wszystkich serdecznie po świąteczno-noworocznej przerwie. Jak wspomniałem w ostatnim wpisie końcówkę grudnia chciałem poświęcić na możliwie największe odrobienie strat z początku miesiąca. Zamierzenie się udało i bilans tych dni wygląda następująco:



Mimo tego miesiąc i tak zakończyłem na minusie:



Na szczęście po fatalnych dwóch tygodniach przyszły kolejne dwa, gdzie uniknąłem poważniejszych wpadek i nietrafione transakcje zamykałem przed rozpoczęciem zdarzenia. Cieszę się, że wreszcie poprawiłem decyzyjność i coraz rzadziej odczuwam przy niekorzystnych zachowaniach rynków chęć wejścia "in play" w celu minimalizacji straty.

W nowy rok patrzę z optymizmem i liczę, że już niedługo będę mógł zwiększyć stawki, ale w tym celu niezbędna jest niemal stuprocentowa eliminacja negatywnych nawyków.

Poza tym wrócę również do opisywania poszczególnych, ciekawszych transakcji. Po pierwsze uatrakcyjni to bloga, który ostatnio stał się jedynie notatnikiem z suchymi liczbami, a po drugie pozwoli mi zebrać w jednym miejscu przemyślenia oraz czynione na bieżąco spostrzeżenia.

Z drugiej strony zrezygnuję chyba z nałożonych sobie na początku celów (2% zysku z każdego dnia gry). Doszedłem do wniosku, że dodatkowa presja nie jest mi potrzebna, a odpowiednie wyniki, tak czy owak, powinny z czasem przyjść same.