poniedziałek, 21 grudnia 2009

Lekka poprawa

Witam,

za mną kolejny tydzień zmagań. Raz było lepiej, raz gorzej, ale ostatecznie udało mi się go zakończyć z dodatnim wynikiem. Mimo to jestem mocno zdenerwowany ze względu na poniższą sytuację:




Pięć minut przed rozpoczęciem spotkania bf najzwyczajniej w świecie padł. Nie mogłem również zalogować się na zewnętrznym sofcie. Gdy wszystko wróciło do normy było już po ptokach, bo goście strzelili bramkę, a ja musiałem przełknąć gorycz bardzo dużej straty. Z tego też względu ostateczny wynik minionego tygodnia wygląda następująco:



Zamiast niemal 50 € zysku mamy jedynie 22.72 €, ale z drugiej strony cieszy fakt, że wreszcie udało mi się wyjść na plus po dwóch minusowych tygodniach.

W okresie świąteczno-noworocznym raczej za wiele nie pohandluję ze względu na inne obowiązki oraz ograniczony dostęp do neta w tym czasie, więc już teraz muszę zaakceptować fakt, że grudzień zakończę na minusie. Mimo wszystko prze kilka następnych dni postaram się trochę zminimalizować straty. O ile oczywiście aura dopisze, bo ta dla sportowców ostatnimi czasy nie jest zbyt łaskawa (nie licząc oczywiście dyscyplin zimowych).

Pozdr.

wtorek, 15 grudnia 2009

...

Pozwolicie, że nie będę komentował moich zeszłotygodniowych "wyczynów". Zobrazuję je jedynie screenem:



Cel na końcówkę grudnia to jak najbardziej zminimalizować powyższe straty.

wtorek, 8 grudnia 2009

Zmiana nastawienia ?



W tym wpisie chciałbym na przykładzie wczorajszego dnia odnieść się do komentarzy pod poprzednim postem.

Przede wszystkim dziękuję za odzew i niezwykle cenne rady. Otóż wczoraj powoli, chociaż liczę, że na stałe, zacząłem wprowadzać je w życie. Główna zasada, jaka przyświecała mi w poniedziałek brzmiała "przede wszystkim nie stracić". Dlatego też wszystkie transakcje, z których nie udało mi się wyjść wcześniej, zamykałem najpóźniej z pierwszym gwizdkiem. Efekt widoczny jest powyżej, a takich spotkań było dokładnie trzy. Zmiana nastawienia przyniosła wymierne skutki, bo w meczu Setubal - Sporting bramka padła bardzo szybko i gdybym nie zdecydował się zamknąć tej transakcji już na początku spotkania, to za chwilę musiałbym opuszczać rynek ze stratą rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu euro. Co ciekawe, do momentu strzelenia pierwszej bramki kursy na under ani drgnęły, co dodatkowo potwierdza słuszność mojej decyzji.

Cieszy jeszcze jeden fakt - odpowiednie momenty wejścia na poszczególne rynki, bo nawet jeżeli kursy nie zachowywały się dokładnie po mojej myśli, to nie obierały również kierunku odwrotnego, co poskutkowało tym, że żadnej transakcji nie zakończyłem na minusie.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Stracony tydzień

Witam po kilkudniowej przerwie. Jak już sam tytuł sugeruje, miniony tydzień nie należał do najlepszych. Na początek wkleję screeny z poszczególnych dni, a na koniec dodam kilka słów komentarza.








W dni powszednie handlowało mi się bardzo dobrze. Rynki w których uczestniczyłem zachowywały się dokładnie tak, jak chciałem. Jeżeli już trafił się jakiś nieprzewidywalny rynek, to bez problemu zamykałem transakcję z minimalnym zyskiem, albo bez zysku (vide: Timisoara-Ajax, Bayern - M'Gladbach). Dzięki tym wszystkim decyzjom już przed weekendem zrealizowałem tygodniowy plan, a sobota i niedziela miały być swego rodzaju wisienką na torcie, zwieńczającą udany okres gry.

Sobota zaczęła się zgodnie z planem. Podejmowane przeze mnie decyzje były słuszne i nic nie zapowiadało katastrofy, aż do meczu Milan - Sampdoria. Wszedłem na ten rynek około 15 minut przed rozpoczęciem spotkania. Po kilku minutach trend się odwrócił i nagle kursy na under zaczęły rosnąć. Już wtedy przeczuwałem, że coś może pójść nie tak. Niemal natychmiastową reakcją w takim przypadku powinno być wyjście z rynku z minimalną stratą. Oczywiście tego nie zrobiłem i postanowiłem poczekać na początek spotkania, aby zamknąć transakcję "na zero". W 2' minucie spotkania moja naiwność i amatorstwo zostały skarcone bramką dla Milanu. Takie sytuacje się zdarzają, a dla mnie powinien to być ostateczny sygnał żeby ciąć straty. Jednak kolejny raz nie podporządkowałem się logice, nie chcąc zaakceptować straty rzędu 20€ (dla przypomnienia moja wyjściowa stawka, to 40€). Zdecydowałem, że poczekam jeszcze parę minut, aż kursy na under spadną, dzięki czemu opuszczę rynek z mniejszą stratą. Przeliczyłem się, gdyż w momencie wystawiania przeze mnie zakładu lay under 2.5 padła druga bramka dla Milanu, a chwilę później trzecia, co pozbawiło mnie jakichkolwiek złudzeń o możliwości odzyskania chociażby części stawki włożonej w ten rynek.

Nie ukrywam, że powyższa sytuacja zachwiała moją pewnością siebie. Postanowiłem jednak dokończyć dzień grając rynki, które miałem w planie dnia. Dzięki temu odrobiłem część strat. Reszta miała zostać odrobiona w niedzielę.

I znowu deja vu. Początek dnia wyśmienity, ponad 12€ zysku, prawidłowy dobór rynków, a także decyzyjność. Przychodzi jednak mecz PAO - Atromitos. Standardowo ok. 10' min. przed meczem gram under 2.5 i za chwilę wystawiam lay, a dosłownie wraz z pierwszym gwizdkiem muszę odejść od komputera. Wróciwszy, widzę, że padła bramka w 6' minucie, a mój lay nie został przyjęty. Zdenerwowałem się tym faktem, bo jestem niemal w 100% pewien, że gdybym śledził ten rynek, to po 2-3 minutach wyszedłbym z niego bez zysku, albo z minimalną stratą. Mając w pamięci mecz Milan - Sampdoria nie zamierzam jednak znowu zdawać się na ślepy los i opuszczam rynek ze stratą 12€, będąc niezmiernie zadowolonym z podjętej decyzji, bo tak właśnie powinienem się zachowywać na każdym rynku, na którym szybko pada bramka.

Chwilę później ma miejsce sytuacja, której do teraz nie potrafię wyjaśnić. Mecz NEC - Twente. Overowa liga, overowe zespoły, bramka strzelona w 15' minucie, a ja chwilę później gram back... under 2.5 zakładając, że kursy na to zdarzenie po kilku minutach od strzelenia bramki spadną, dzięki czemu wyjdę z transakcji z zyskiem. Moja głupota i naiwność zostają szybko skarcone, bo już trzy minuty później pada druga bramka, przez co nawet nie zdążyłem wystawić zakładu przeciwnego. W tych okolicznościach znowu nie pozostaje mi nic innego, jak opuścić rynek ze stratą, dużą stratą. Stratą, która w ogóle nie powinna być miejsca.

Po tym zdarzeniu moja koncentracja zupełnie się rozsypała. Grając kolejne rynki pozbawiony byłem pewności siebie, a czary goryczy dopełnił mecz Villarreal - Getafe. Back zagrany po kursie 2.06 około 15 minut przed meczem. Chwilę później wystawiony lay po kursie 2.00. Transakcja niemal modelowa. W momencie rozpoczęcia meczu kursy na under spadły do 2.02, więc do zamknięcia rynku z zyskiem brakowało mi jednego ticka. Wreszcie kurs spada do 2.00, gracze zaczynają kupować i bum, pada bramka dla Getafe. Mojej stawki nikt nie zdążył wziąć, bo była za daleko w kolejce. Pech, bo gdybym zdecydował się wejść na rynek trochę wcześniej, to pewnie opuściłbym go z zyskiem. Cóż, takie życie. Dobrze, że przynajmniej bez chwili zastanowienia potrafiłem zaakceptować ten fakt i wyjść z rynku ze startą.

Jak widać, był to tydzień, a precyzyjniej rzecz ujmując - weekend, pełen emocji. Znowu nauczyłem się kilku ważnych rzeczy. Mocno liczę na to, że podobne błędy, jak w przypadku meczów Milanu i NEC nie zostaną już przeze mnie popełnione.

Cele na obecny tydzień:

- odbudować pewność siebie
- poprawić decyzyjność w przypadku meczów z szybko strzeloną bramką
- nie podejmować pochopnych decyzji (vide mecz NEC-Twente)
- zakończyć tydzień z zyskiem

środa, 2 grudnia 2009

Listopad - podsumowanie

Czas na podsumowanie pierwszego miesiąca prowadzenia bloga.

Jak już wspomniałem w jednym z początkowych wpisów, moim celem jest osiągnięcie z każdego dnia gry zysku na poziomie 2% aktualnie posiadanego budżetu. Zgodnie z tym założeniem mój zysk po 24 dniach powinien wynieść 57.79€

Statystyki listopadowe wyglądają następująco: zanotowałem 24 dni gry, wygrywając 96.72€, co dało średnio 4.03€/dzień,. Oznacza to, że wynik znacząco przekracza zaplanowany zysk na tym etapie gry. To niezmiernie cieszy i mobilizuje mnie do jeszcze większego wysiłku w przyszłości. Być może już w weekend znowu zwiększę swoją stawkę wyjściową, co przy sprzyjających okolicznościach powinno przełożyć się na odpowiednie wyniki w grudniu.

wtorek, 1 grudnia 2009

Pod górę

Wczorajszy dzień dzień od samego początku nie był zbyt fortunny. Wszystko zaczęło się od meczu Unirea - Gloria. W planie dnia na betair widniał on jako rynek "na żywo". Jak się później okazało informacja ta nie zyskała swojego potwierdzenia w rzeczywistości, bo po rozpoczęciu meczu wszystkie rynki zawieszono, a ja zostałem z otwartym zakładem w wysokości 40€. na domiar złego, już w 8' minucie padła pierwsza bramka. Nie chciałem jednak, aby po raz kolejny przypadek decydował za mnie. W związku z tym wpłaciłem parę złotych do bwin celem zrobienia pseudo greenbooka. Zanim to się stało w meczu nastąpiła przerwa, a bf odblokował na 15 min. zakłady, dzięki czemu część stawki mogłem odzyskać bezpośrednio, jednak resztę musiałem ulokować w bwin. Ostatecznie wyglądało to w ten sposób:



Mecz zakończył się wynikiem 1-0, co dało mi w przybliżeniu zysk w wysokości 1.98€.

kolejne rynki również nie były dla mnie łaskawe, ale z zupełnie innych względów:




Mecz Blackpool - Preston zaczął się w najgorszy z możliwych dla mnie sposobów, a mianowicie bramką w 1' min. spotkania. W tym przypadku nie tyle boli mnie sama przegrana, co fakt że prawidłowo wyczułem rynek, a mimo to zanotowałem transakcję ujemną. Tradycyjnie zagrałem back na 10 min przed rozpoczęciem spotkania, po kursie 1.91. Następnie wystawiłem lay po kursie 1.85. W momencie strzelenia bramki były przyjmowane zakłady po kursie 1.86, czyli zabrakło mi jednego ticka do zamknięcia transakcji z zyskiem. Również gdybym zdecydował się na zagranie back kilka minut wcześniej, po kursie 1.92-1.93, to spokojnie wyszedłbym z rynku jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Stało się jednak inaczej i ostatecznie nie miałem innego wyjścia, jak zaakceptować stratę.

Mecz Braga-Leiria to zupełnie inna historia. Tutaj problemem była płynność. Wszedłem na rynek po kursie 1.65, a w momencie strzelenia bramki ( 6' minuta) spadł jedynie o dwa ticki do 1.63, co na rynkach z dużą płynnością praktycznie się nie zdarza. Tutaj mam pretensje głównie do siebie, bo widząc jak zachowuje się rynek powinienem był zamykać transakcję po 2-3 minutach od rozpoczęcia spotkania z niewielkim zyskiem bądź "na zero". Nie zrobiłem tego i dostałem kolejną cenną lekcję, która w przyszłości przyniesie mi więcej korzyści, niż 40 rynków wygranych pod rząd ;)

Ostateczny bilans tego dnia wynosi około -7.04€