poniedziałek, 21 grudnia 2009

Lekka poprawa

Witam,

za mną kolejny tydzień zmagań. Raz było lepiej, raz gorzej, ale ostatecznie udało mi się go zakończyć z dodatnim wynikiem. Mimo to jestem mocno zdenerwowany ze względu na poniższą sytuację:




Pięć minut przed rozpoczęciem spotkania bf najzwyczajniej w świecie padł. Nie mogłem również zalogować się na zewnętrznym sofcie. Gdy wszystko wróciło do normy było już po ptokach, bo goście strzelili bramkę, a ja musiałem przełknąć gorycz bardzo dużej straty. Z tego też względu ostateczny wynik minionego tygodnia wygląda następująco:



Zamiast niemal 50 € zysku mamy jedynie 22.72 €, ale z drugiej strony cieszy fakt, że wreszcie udało mi się wyjść na plus po dwóch minusowych tygodniach.

W okresie świąteczno-noworocznym raczej za wiele nie pohandluję ze względu na inne obowiązki oraz ograniczony dostęp do neta w tym czasie, więc już teraz muszę zaakceptować fakt, że grudzień zakończę na minusie. Mimo wszystko prze kilka następnych dni postaram się trochę zminimalizować straty. O ile oczywiście aura dopisze, bo ta dla sportowców ostatnimi czasy nie jest zbyt łaskawa (nie licząc oczywiście dyscyplin zimowych).

Pozdr.

wtorek, 15 grudnia 2009

...

Pozwolicie, że nie będę komentował moich zeszłotygodniowych "wyczynów". Zobrazuję je jedynie screenem:



Cel na końcówkę grudnia to jak najbardziej zminimalizować powyższe straty.

wtorek, 8 grudnia 2009

Zmiana nastawienia ?



W tym wpisie chciałbym na przykładzie wczorajszego dnia odnieść się do komentarzy pod poprzednim postem.

Przede wszystkim dziękuję za odzew i niezwykle cenne rady. Otóż wczoraj powoli, chociaż liczę, że na stałe, zacząłem wprowadzać je w życie. Główna zasada, jaka przyświecała mi w poniedziałek brzmiała "przede wszystkim nie stracić". Dlatego też wszystkie transakcje, z których nie udało mi się wyjść wcześniej, zamykałem najpóźniej z pierwszym gwizdkiem. Efekt widoczny jest powyżej, a takich spotkań było dokładnie trzy. Zmiana nastawienia przyniosła wymierne skutki, bo w meczu Setubal - Sporting bramka padła bardzo szybko i gdybym nie zdecydował się zamknąć tej transakcji już na początku spotkania, to za chwilę musiałbym opuszczać rynek ze stratą rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu euro. Co ciekawe, do momentu strzelenia pierwszej bramki kursy na under ani drgnęły, co dodatkowo potwierdza słuszność mojej decyzji.

Cieszy jeszcze jeden fakt - odpowiednie momenty wejścia na poszczególne rynki, bo nawet jeżeli kursy nie zachowywały się dokładnie po mojej myśli, to nie obierały również kierunku odwrotnego, co poskutkowało tym, że żadnej transakcji nie zakończyłem na minusie.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Stracony tydzień

Witam po kilkudniowej przerwie. Jak już sam tytuł sugeruje, miniony tydzień nie należał do najlepszych. Na początek wkleję screeny z poszczególnych dni, a na koniec dodam kilka słów komentarza.








W dni powszednie handlowało mi się bardzo dobrze. Rynki w których uczestniczyłem zachowywały się dokładnie tak, jak chciałem. Jeżeli już trafił się jakiś nieprzewidywalny rynek, to bez problemu zamykałem transakcję z minimalnym zyskiem, albo bez zysku (vide: Timisoara-Ajax, Bayern - M'Gladbach). Dzięki tym wszystkim decyzjom już przed weekendem zrealizowałem tygodniowy plan, a sobota i niedziela miały być swego rodzaju wisienką na torcie, zwieńczającą udany okres gry.

Sobota zaczęła się zgodnie z planem. Podejmowane przeze mnie decyzje były słuszne i nic nie zapowiadało katastrofy, aż do meczu Milan - Sampdoria. Wszedłem na ten rynek około 15 minut przed rozpoczęciem spotkania. Po kilku minutach trend się odwrócił i nagle kursy na under zaczęły rosnąć. Już wtedy przeczuwałem, że coś może pójść nie tak. Niemal natychmiastową reakcją w takim przypadku powinno być wyjście z rynku z minimalną stratą. Oczywiście tego nie zrobiłem i postanowiłem poczekać na początek spotkania, aby zamknąć transakcję "na zero". W 2' minucie spotkania moja naiwność i amatorstwo zostały skarcone bramką dla Milanu. Takie sytuacje się zdarzają, a dla mnie powinien to być ostateczny sygnał żeby ciąć straty. Jednak kolejny raz nie podporządkowałem się logice, nie chcąc zaakceptować straty rzędu 20€ (dla przypomnienia moja wyjściowa stawka, to 40€). Zdecydowałem, że poczekam jeszcze parę minut, aż kursy na under spadną, dzięki czemu opuszczę rynek z mniejszą stratą. Przeliczyłem się, gdyż w momencie wystawiania przeze mnie zakładu lay under 2.5 padła druga bramka dla Milanu, a chwilę później trzecia, co pozbawiło mnie jakichkolwiek złudzeń o możliwości odzyskania chociażby części stawki włożonej w ten rynek.

Nie ukrywam, że powyższa sytuacja zachwiała moją pewnością siebie. Postanowiłem jednak dokończyć dzień grając rynki, które miałem w planie dnia. Dzięki temu odrobiłem część strat. Reszta miała zostać odrobiona w niedzielę.

I znowu deja vu. Początek dnia wyśmienity, ponad 12€ zysku, prawidłowy dobór rynków, a także decyzyjność. Przychodzi jednak mecz PAO - Atromitos. Standardowo ok. 10' min. przed meczem gram under 2.5 i za chwilę wystawiam lay, a dosłownie wraz z pierwszym gwizdkiem muszę odejść od komputera. Wróciwszy, widzę, że padła bramka w 6' minucie, a mój lay nie został przyjęty. Zdenerwowałem się tym faktem, bo jestem niemal w 100% pewien, że gdybym śledził ten rynek, to po 2-3 minutach wyszedłbym z niego bez zysku, albo z minimalną stratą. Mając w pamięci mecz Milan - Sampdoria nie zamierzam jednak znowu zdawać się na ślepy los i opuszczam rynek ze stratą 12€, będąc niezmiernie zadowolonym z podjętej decyzji, bo tak właśnie powinienem się zachowywać na każdym rynku, na którym szybko pada bramka.

Chwilę później ma miejsce sytuacja, której do teraz nie potrafię wyjaśnić. Mecz NEC - Twente. Overowa liga, overowe zespoły, bramka strzelona w 15' minucie, a ja chwilę później gram back... under 2.5 zakładając, że kursy na to zdarzenie po kilku minutach od strzelenia bramki spadną, dzięki czemu wyjdę z transakcji z zyskiem. Moja głupota i naiwność zostają szybko skarcone, bo już trzy minuty później pada druga bramka, przez co nawet nie zdążyłem wystawić zakładu przeciwnego. W tych okolicznościach znowu nie pozostaje mi nic innego, jak opuścić rynek ze stratą, dużą stratą. Stratą, która w ogóle nie powinna być miejsca.

Po tym zdarzeniu moja koncentracja zupełnie się rozsypała. Grając kolejne rynki pozbawiony byłem pewności siebie, a czary goryczy dopełnił mecz Villarreal - Getafe. Back zagrany po kursie 2.06 około 15 minut przed meczem. Chwilę później wystawiony lay po kursie 2.00. Transakcja niemal modelowa. W momencie rozpoczęcia meczu kursy na under spadły do 2.02, więc do zamknięcia rynku z zyskiem brakowało mi jednego ticka. Wreszcie kurs spada do 2.00, gracze zaczynają kupować i bum, pada bramka dla Getafe. Mojej stawki nikt nie zdążył wziąć, bo była za daleko w kolejce. Pech, bo gdybym zdecydował się wejść na rynek trochę wcześniej, to pewnie opuściłbym go z zyskiem. Cóż, takie życie. Dobrze, że przynajmniej bez chwili zastanowienia potrafiłem zaakceptować ten fakt i wyjść z rynku ze startą.

Jak widać, był to tydzień, a precyzyjniej rzecz ujmując - weekend, pełen emocji. Znowu nauczyłem się kilku ważnych rzeczy. Mocno liczę na to, że podobne błędy, jak w przypadku meczów Milanu i NEC nie zostaną już przeze mnie popełnione.

Cele na obecny tydzień:

- odbudować pewność siebie
- poprawić decyzyjność w przypadku meczów z szybko strzeloną bramką
- nie podejmować pochopnych decyzji (vide mecz NEC-Twente)
- zakończyć tydzień z zyskiem

środa, 2 grudnia 2009

Listopad - podsumowanie

Czas na podsumowanie pierwszego miesiąca prowadzenia bloga.

Jak już wspomniałem w jednym z początkowych wpisów, moim celem jest osiągnięcie z każdego dnia gry zysku na poziomie 2% aktualnie posiadanego budżetu. Zgodnie z tym założeniem mój zysk po 24 dniach powinien wynieść 57.79€

Statystyki listopadowe wyglądają następująco: zanotowałem 24 dni gry, wygrywając 96.72€, co dało średnio 4.03€/dzień,. Oznacza to, że wynik znacząco przekracza zaplanowany zysk na tym etapie gry. To niezmiernie cieszy i mobilizuje mnie do jeszcze większego wysiłku w przyszłości. Być może już w weekend znowu zwiększę swoją stawkę wyjściową, co przy sprzyjających okolicznościach powinno przełożyć się na odpowiednie wyniki w grudniu.

wtorek, 1 grudnia 2009

Pod górę

Wczorajszy dzień dzień od samego początku nie był zbyt fortunny. Wszystko zaczęło się od meczu Unirea - Gloria. W planie dnia na betair widniał on jako rynek "na żywo". Jak się później okazało informacja ta nie zyskała swojego potwierdzenia w rzeczywistości, bo po rozpoczęciu meczu wszystkie rynki zawieszono, a ja zostałem z otwartym zakładem w wysokości 40€. na domiar złego, już w 8' minucie padła pierwsza bramka. Nie chciałem jednak, aby po raz kolejny przypadek decydował za mnie. W związku z tym wpłaciłem parę złotych do bwin celem zrobienia pseudo greenbooka. Zanim to się stało w meczu nastąpiła przerwa, a bf odblokował na 15 min. zakłady, dzięki czemu część stawki mogłem odzyskać bezpośrednio, jednak resztę musiałem ulokować w bwin. Ostatecznie wyglądało to w ten sposób:



Mecz zakończył się wynikiem 1-0, co dało mi w przybliżeniu zysk w wysokości 1.98€.

kolejne rynki również nie były dla mnie łaskawe, ale z zupełnie innych względów:




Mecz Blackpool - Preston zaczął się w najgorszy z możliwych dla mnie sposobów, a mianowicie bramką w 1' min. spotkania. W tym przypadku nie tyle boli mnie sama przegrana, co fakt że prawidłowo wyczułem rynek, a mimo to zanotowałem transakcję ujemną. Tradycyjnie zagrałem back na 10 min przed rozpoczęciem spotkania, po kursie 1.91. Następnie wystawiłem lay po kursie 1.85. W momencie strzelenia bramki były przyjmowane zakłady po kursie 1.86, czyli zabrakło mi jednego ticka do zamknięcia transakcji z zyskiem. Również gdybym zdecydował się na zagranie back kilka minut wcześniej, po kursie 1.92-1.93, to spokojnie wyszedłbym z rynku jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Stało się jednak inaczej i ostatecznie nie miałem innego wyjścia, jak zaakceptować stratę.

Mecz Braga-Leiria to zupełnie inna historia. Tutaj problemem była płynność. Wszedłem na rynek po kursie 1.65, a w momencie strzelenia bramki ( 6' minuta) spadł jedynie o dwa ticki do 1.63, co na rynkach z dużą płynnością praktycznie się nie zdarza. Tutaj mam pretensje głównie do siebie, bo widząc jak zachowuje się rynek powinienem był zamykać transakcję po 2-3 minutach od rozpoczęcia spotkania z niewielkim zyskiem bądź "na zero". Nie zrobiłem tego i dostałem kolejną cenną lekcję, która w przyszłości przyniesie mi więcej korzyści, niż 40 rynków wygranych pod rząd ;)

Ostateczny bilans tego dnia wynosi około -7.04€

niedziela, 29 listopada 2009

Update

Witam,

przez kilka dni nic nie pisałem, czas więc na nadrobienie zaległości. Oto podsumowanie granych przeze mnie rynków od czwartku do niedzieli:









Na początku chciałbym się odnieść do meczu LDU - Fluminense. Z tradingiem nie miało to nic wspólnego. Zagrałem tradycyjnie back under 2.5, a później wystawiłem lay, po czym zostawiłem rynek bez kontroli. Skończyło się katastrofą. W takiej sytuacji lepiej odpuścić sobie grę, niż zostawiać rozstrzygnięcie w rękach ślepego losu. Bramka otwierająca mecz padła już w 1' minucie gry, stąd mój lay nie został przyjęty, a ja, nie mając w tym momencie dostępu do internetu, nie mogłem już nic zrobić. Takich sytuacji należy unikać jak ognia. Na szczęście od tego czasu podobna sytuacja już mi się nie przytrafiła.

Kolejnym przykładem niewartym naśladowania jest mecz Palermo - Reggina. Po mało opłacalnym kursie kupiłem under 3.5 w przerwie meczu (przy stanie 1-0) z zamiarem późniejszego odsprzedania. Patrząc z perspektywy czasu nie mam zupełnie pojęcia dlaczego wszedłem w ten rynek. Nie dość, że kurs mizerny i bardzo wolno spadający, to jeszcze duże prawdopodobieństwo, że tuż po wznowieniu spotkania może paść jakaś bramka. I dokładnie to stał się tutaj. Bramka na 1-1 padła w 48' minucie, a mnie nie pozostało nic innego, jak wyjść z rynku ze stratą. Przynajmniej to posunięcie mogę uznać za właściwe, bo mecz ostatecznie zakończył się overem, a ja zamiast 40€ przegrałem "tylko" 20€.

Na drugim screenie widać z kolei nienaturalnie duży zysk na meczu Ried - Mattersburg. Wziął się on stąd, że po rozpoczęciu spotkania wszystkie rynki na tym meczu zostały zawieszone, a ja pozostałem z otwartym zakładem. Już niemal pogodziłem się ze stratą zainwestowanych pieniędzy, bo mecz zapowiadał się overowo, ale po około 30 minutach w końcu zmieniono status meczu na "in play". Na szczęście do tego czasu nie padła żadna bramka, więc mogłem spokojnie zrobić greena i podziękować grajkom obu ekip za to, że wstrzymali się ze strzelaniem goli ;) BTW, mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym.

Zysk z tych czterech dni nie jest może jakiś oszałamiający, ale cieszy to, że pomimo pojedynczych wpadek i popełnianych błędów nie wypadłem z rytmu. Udało mi się też zanotować passę 43 wygranych z rzędu, co na pewno napawa optymizmem na przyszłość. Jutro ostatni dzień listopada, więc wieczorem możecie spodziewać się szczegółowego podsumowania miesiąca.

środa, 25 listopada 2009

LM cd.

Kolejny dzień zmagań z Ligą Mistrzów i kolejny bardzo dobry wynik



Chwilę niepewności przeżyłem jedynie na rynku Bordeaux - Juventus



W momencie, gdy wystawiałem swój zakład wszystko wyglądało stabilnie. Działo się to około 10-11 minut przed meczem. Jednak chwilę potem kursy zaczęły iść w górę, osiągając tuż przed pierwszym gwizdkiem poziom 1.70. W tym momencie pojawił się dylemat: po rozpoczęciu meczu wychodzić z transakcji "na zero", czy czekać aż kursy spadną do satysfakcjonującego mnie poziomu. Ostatecznie wybrałem drugą opcję, co z perspektywy czasu wydaje się posunięciem chybionym, mimo osiągniętego zysku. Otóż przez niemal 10 pierwszych minut ktoś sztucznie podtrzymywał kursy w granicach 1.64 - 1.65, co nie pozwalało mi zamknąć handlu. W końcu cała kwota została wchłonięta przez rynek i kursy w miarę szybko wróciły do właściwych poziomów.

Pozostałe transakcje, zgodnie z przewidywaniami, pozamykałem jeszcze przed meczami, lub tuż po ich rozpoczęciu.

Jutro szykuje się spokojniejszy dzień, gdyż Liga Europejska gra dopiero za tydzień, ale mimo wszystko postaram się dorzucić parę euro do puli.

wtorek, 24 listopada 2009

Wtorkowa LM

Zgodnie z oczekiwaniami LM nie zawiodła. Wszystkie rynki zachowywały się idealnie, bez niespodziewanych wahań kursów. Miałem dziś trochę więcej czasu, dlatego zrobiłem screeny niemal wszystkich granych przeze mnie rynków:








Wszystkie rynki wyglądają niemal identycznie. Wejście na 15-20 minut przed meczem i zamknięcie transakcji około 3 min. po rozpoczęciu gry. Ryzyko jest tutaj naprawdę niewielkie. Oczywiście może zdarzyć się tak, że bramka padnie tuż po rozpoczęciu meczu, a my zostaniemy z otwartym zakładem. Na szczęście grając rynek under 2.5 jest kilka możliwości, które pomogą zminimalizować stratę. Obecnie mógłbym napisać o tym czysto teoretycznie, ale wolałbym zobrazować tę sytuację na screenach. Prawdopodobnie kiedyś taka okazja się nadarzy, czego oczywiście sobie nie życzę, a póki co wklejam ogólne podsumowanie moich dzisiejszych zmagań:



O sobotniej wpadce już niemal zapomniałem, teraz koncentruję się na podtrzymaniu dobrej passy w czym, mam nadzieję, pomogą mi jutrzejsze zmagania na europejskich boiskach.

Kolejny dzień zmagań

Wczorajszy dzień zaowocował całkiem miłym zyskiem. Utrzymałem passę i czucie rynków z niedzieli. Zdecydowałem się też na zwiększenie stawki wyjściowej poszczególnych transakcji do 40 euro.



Już za chwilę ruszają mecze LM (pomijając mecz w Kazaniu) i nie ukrywam, że wiążę z nimi sporo nadziei na udany handel.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Nie zawsze świeci słońce

Wreszcie mam trochę więcej wolnego czasu, dzięki czemu mogę podsumować moje zmagania z kilku ostatnich dni. Już tytuł wpisu sugeruje, że nie wszystko poszło po mojej myśli.


Na powyższym screenie wyraźnie widać, że osiągnąłem stabilizację, a na całkowity bilans wpłynęły dwie spore porażki. Nad meczem Liverpool - City nie będę się rozwodził. Otóż po przeciętnej pierwszej połowie stwierdziłem, że warto zagrać back under 2.5, by później zrobić greena. W międzyczasie musiałem odejść od komputera i zamiast zlayować zakład wychodząc z rynku na zero, zostawiłem go samopas, licząc na to, że mecz skończy się satysfakcjonującym mnie wynikiem underowym. Stało się jednak inaczej. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że z wystawionych przeze mnie 30 euro zostało przyjęte tylko 10 e. Biję się w piersi i kajam, bo ta sytuacja z tradingiem nie miała nic wspólnego.

Kolejnym rynkiem, na którym zanotowałem porażkę, był mecz Chelsea - Wolves i rynek CS 1-0. Wszedłem z zakładem bez jakiejkolwiek analizy i przygotowania, w przerwie między innymi zajęciami, których w sobotę miałem sporo. Zupełnie zlekceważyłem równicę klas zespołów i z przyzwyczajenia zagrałem back CS 1-0 za 30 e. Po rozpoczęciu spotkania wystawiłem oczywiście zakład odwrotny. W momencie, gdy padała pierwsza bramka moja stawka była w trakcie przyjmowania, zabrakło dosłownie kilkunastu sekund by zrobić greena. Cóż, taki jest sport i nic na to nie poradzimy. Można jednak uczestnictwo w takich sytuacjach zminimalizować poprzez odpowiednią analizę i dobór zdarzeń. Ja tego nie zrobiłem i zostałem ukarany. W tym przypadku powinienem był wybrać rynek CS 2-0 lub 3-0, co zdaje się być oczywistością przy takiej różnicy klas między w/w drużynami.

Niedziela, to z kolei przykład na to, jak ważna jest koncentracja, spokój, odpowiednia ilość czasu na obserwację rynków i odseparowanie od czynników zewnętrznych, mogących zakłócić naszą pracę. Tego dnia wszystko szło po mojej myśli. Większość transakcji zamykałem jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, co tylko wzmagało moje poczucie właściwych wyborów. Liczę na to, że wczorajszy trend utrzymam przez dłuższy czas.

Bilans tych kilku dni, to €0.18

Jeżeli chodzi o bardziej szczegółowe podsumowania, to będę je robił na koniec każdego miesiąca.

sobota, 21 listopada 2009

Informacja

Witam,

dla wszystkich zniecierpliwionych mam informację, że podsumowanie mojej gry z kilku ostatnich dni zrobię jutro wieczorem. Ciągle coś innego zabiera mi czas, którego na wszystko nie starcza. Mimo wszystko liczę, że już niedługo wrócę do regularnego pisania.

Pozdrawiam.

środa, 18 listopada 2009

Zgodnie z planem

Nareszcie ilość oferowanych rynków była dzisiaj na poziomie co najmniej zadowalającym. Cierpliwość została nagrodzona. Wszystkie rynki zachowywały się wręcz modelowo, co w ostateczności dało następujący wynik:



Teraz z niecierpliwością czekam na zbliżający się weekend i powrót na boiska ligowe.

wtorek, 17 listopada 2009

Spokojny poniedziałek

Witam,

wczoraj znowu oferta meczowa była dość skromna, ale na kilku rynkach udało się parę groszy zarobić.

Na pierwszy ogień poszedł rynek w II lidze greckiej:




Rynek zachowywał się bardzo przewidywalnie, co pozwoliło zrobić mi pierwszego greena jeszcze przed rozpoczęciem spotkania. Na około kwadrans przed meczem kurs na under 2.5 zaczął powoli rosnąć. Postanowiłem wykorzystać ten fakt do zwiększenia swojego zysku na tym rynku. Tym razem transakcję zamykałem już w trakcie meczu.

Następnie udało się minimalnie zwiększyć stan posiadania na meczu piłki plażowej Portugalia - ZEA:




Najpierw, na około 3 minuty przed zakończeniem spotkania zagrałem Portugalię, a dwie minuty później zrobiłem greena. Wszystko działo się przy dwubramkowym prowadzeniu Portugalczyków.

Dzień zakończyłem na egzotycznej potyczce z Irlandii Północnej:




W tym przypadku dopisało mi szczęście. Greena udało się zrobić w pierwszej minucie meczu, a już w 4 minucie padła pierwsza bramka. Wtedy musiałbym wychodzić z rynku ze stratą. Na szczęście do tego nie doszło :)

Bilans poniedziałku to +3.95 e

niedziela, 15 listopada 2009

Weekend

Przez weekend uczestniczyłem tylko w dwóch rynkach, brak czasu nie pozwolił na więcej.



Rynek under/over w meczu Grecja - Ukraina zachował się modelowo. Kurs na under systematycznie spadał, co pozwoliło mi zamknąć transakcję z zyskiem na kilka godzin przed meczem. Podobny schemat przewiduję w meczu rewanżowym, więc już ustawiłem się w kolejce po interesujące mnie kursy.

To rynek wczorajszy, dzisiaj natomiast udało mi się zyskać kilka ojro na meczu Setubal - Guimaraes.





Pomimo tego, że w tym samym czasie toczyło się niewiele meczów, to płynność na rynku dokładnego wyniku była wręcz tragiczna. Wystawiony przeze mnie kurs lay 8.00 "wisiał" na pierwszej pozycji po stronie back przez dobre 12 minut meczu, aż wreszcie ktoś zdecydował się go kupić.

Oferta w kolejnych dniach również nie wygląda zbyt imponująco, może oprócz środy. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny weekend i wznowienie rozgrywek w najważniejszych ligach.

sobota, 14 listopada 2009

Aktualizacja

Witam,

ostatnio mam czasu jak na lekarstwo, więc póki co wrzucę tylko screeny z czwartkowych i piątkowych rynków. Nie było tego wiele, również ze względu na skromną ofertę zdarzeń możliwych do zagrania.








Łączny bilans tych trzech rynków wynosi: +7.73 e

W przyszłym tygodniu wszystko wraca do normy, więc wpisy będą również bardziej obszerne.

Pozdrawiam i do następnego wpisu :)

środa, 11 listopada 2009

Wnioski wyciągnięte

Dzisiaj odpuściłem sobie granie rynków 1x2 i skupiłem się na dokładnym wyniku.






Selekcja okazała się niezwykle udana. Wszystko potoczyło się wręcz modelowo, czego efektem jest zysk w wysokości +4.40 e.

wtorek, 10 listopada 2009

Jak nie grać...

czyli ciekawe przypadki Copa del Rey.

Myślenie schematami w przypadku tradingu jest generalnie dobre i znacząco ułatwia sprawę, ale jak pokażą poniższe przykłady, nie zawsze.


Dzisiaj rano, jak zwykle, znalazłem mecze, w których zagrałem faworyta z zamiarem późniejszego odsprzedania zakładu z zyskiem. Po powrocie z pracy i zalogowaniu się na betfair stwierdziłem, że wszystko idzie po mojej myśli. Kursy na faworytów nieznacznie się obniżyły, ale ja czekałem na więcej. Za chwilę wszystko się zmieniło i kursy zaczęły rosnąć. Zilustruję to na wykresie z meczu Valencia - Alcoyano:



Wszedłem na rynek po kursie 1.29, później wszystko wyglądało stabilnie, a kurs na gospodarzy zaczął nawet maleć ( o czym wspomniałem wcześniej). Jednak na kilka godzin przed meczem ogłoszono wyjściowe składy, co znacznie osłabiło optymizm graczy odnośnie szans Valencii i kursy poszybowały do góry, osiągając kurs 1.45 tuż przed meczem. Przyznam, że nie dopilnowałem rynku i w tym momencie stanąłem przed dylematem: zamykać transakcję ze sporą stratą, czy czekać na rozpoczęcie meczu i liczyć na dobry początek Valencii. Mam pełną świadomość, że to nieprofesjonalne, ale zdecydowałem się na to drugie. Po dwóch bramkach gospodarzy wyszedłem z rynku:



Nie dość, że mocno kusiłem los wchodząc w rynek in-play, to jeszcze popisałem się pazernością. Biorąc powyższe pod uwagę wynik 0.00 e na tym zdarzeniu można uznać za sukces :)

Podobny schemat miał miejsce w przypadku meczu Atletico - Marbella:



Gracze z Madrytu na szczęście podeszli poważnie do swoich obowiązk
ów :)

Wniosek z niniejszej sytuacji jest prosty - w przypadku meczów pucharowych warto poczekać na ogłoszenie oficjalnych składów. Wtedy mamy pełniejszy obraz tego, jak poszczególne drużyny traktują rywalizację. Dla mnie była to cenna lekcja i mam nadzieję, że inni też wyciągną z tego odpowiednie wnioski.

Podobnych niespodzianek nie było na znanym już nam rynku dokładnego wyniku, nawet w meczu Valencii:








Może tylko dwa słowa odnośnie rynku Barcelona - Leonesa. Rynek CS 2-0 grany jeszcze przed meczem, natomiast rynek CS 1-0 grany w przerwie i tuż po wznowieniu meczu. Zamknięty około 47 minuty.

Dzień zakończony z bilansem: +12.96 e




poniedziałek, 9 listopada 2009

Poniedziałki są OK

Poniedziałek - dzień przeklęty przez wielu graczy. Dzień, w którym nie ma co grać, a mimo to niepohamowana potrzeba emocji nakazuje nam coś obstawić. Takie okoliczności są wręcz idealne dla wszystkich zajmujących się tradingiem. Po pierwsze - niewielka liczba zdarzeń sprawia, że nie jesteśmy rozproszeni i możemy w spokoju skoncentrować się na kilku wybranych rynkach, bez poczucia, że tracimy okazje do handlu na innych rynkach odbywających się w tym samym czasie (takie coś często towarzyszy nam w weekend). Po drugie - niemal wszystkie rynki w takim dniu są nasycone i płynne, zgodnie z zasadą "na bezrybiu i rak ryba". Nie inaczej było dzisiaj.

Na początek screeny z meczów Liverpool - Birmingham i Benfica - Naval:





Oba rynki zamknięte z zyskiem, ale wyraźnie widać, że szału nie ma. Szczerze mówiąc liczyłem na to, że kursy na Liverpool i Benficę pójdą w dół jeszcze bardziej, jednak wszystko działo się tak niemrawo, że postanowiłem pozamykać transakcje zadowalając się niewielkimi kwotami. Było to posunięcie słuszne.

Mimo wszystko z meczu Liverpoolu nie zrezygnowałem tak łatwo i przerzuciłem się na rynek dokładnego wyniku:



Tutaj wszystko poszło zgodnie z planem. Im bliżej meczu, tym kurs na CS 1-0 zaczął systematycznie spadać. Ja zadowoliłem się zyskiem z dwóch "ticków", ale spokojnie można było wyciągnąć jeszcze więcej.

Równie modelowo zachowywały się rynki dokładnego wyniku w meczach Hiszpania - Urugwaj (U17) oraz Millwall - Wimbledon:






Polecam wszystkim zainteresować się tym rynkiem. Jest on równie łatwy do gry, co rynek 1x2. Z moich długotrwałych obserwacji wynika, że niemal we wszystkich meczach kursy na 1-0 dla faworyta mają tendencję spadkową w miarę zbliżania się początku spotkania. Świetnie oddaje to wykres z dzisiejszego meczu juniorów:



Jest to przykład modelowy. Może aż nadto, bo kurs na CS 1-0 poleciał w ostatniej godzinie przed meczem z 9.20 na 7.00. Tak mniej więcej zachowują się wszystkie rynki w meczach, gdzie na faworyta mamy kurs w granicach 1.40 - 1.80. Przy niższych kursach na faworyta powyższy schemat znajdziemy na rynku CS 2-0.

Dzień uzupełnia jeszcze rynek under/over z meczu Steaua - Unirea:



Mecz zapowiadał się underowo. Tak też zachowywały się kursy, z czego oczywiście skorzystałem.

Ostatecznie dzień zakończony z bilansem: +4.75 e, co jest wynikiem jak najbardziej satysfakcjonującym.