środa, 25 listopada 2009

LM cd.

Kolejny dzień zmagań z Ligą Mistrzów i kolejny bardzo dobry wynik



Chwilę niepewności przeżyłem jedynie na rynku Bordeaux - Juventus



W momencie, gdy wystawiałem swój zakład wszystko wyglądało stabilnie. Działo się to około 10-11 minut przed meczem. Jednak chwilę potem kursy zaczęły iść w górę, osiągając tuż przed pierwszym gwizdkiem poziom 1.70. W tym momencie pojawił się dylemat: po rozpoczęciu meczu wychodzić z transakcji "na zero", czy czekać aż kursy spadną do satysfakcjonującego mnie poziomu. Ostatecznie wybrałem drugą opcję, co z perspektywy czasu wydaje się posunięciem chybionym, mimo osiągniętego zysku. Otóż przez niemal 10 pierwszych minut ktoś sztucznie podtrzymywał kursy w granicach 1.64 - 1.65, co nie pozwalało mi zamknąć handlu. W końcu cała kwota została wchłonięta przez rynek i kursy w miarę szybko wróciły do właściwych poziomów.

Pozostałe transakcje, zgodnie z przewidywaniami, pozamykałem jeszcze przed meczami, lub tuż po ich rozpoczęciu.

Jutro szykuje się spokojniejszy dzień, gdyż Liga Europejska gra dopiero za tydzień, ale mimo wszystko postaram się dorzucić parę euro do puli.

3 komentarze:

  1. Szewa to żaden wstyd wyjść z rynku na minusie przed rozpoczęciem spotkania. Dopóki sobie tej zasady nie przyswoisz to Twoja przygoda z tradingiem będzie się ocierać o zwykły hazard.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełna zgoda Goget co do pierwszego zdania. Dlatego też założyłem bloga nie tylko po to, żeby pokazać innym na czym polega moja gra i, że można w ten sposób osiągać całkiem przyzwoite zyski (albo i nie ;), ale również po to, aby czarno na białym widzieć, jakie błędy popełniam.

    Jednak z drugiej strony nie ma chyba na świecie tradera, który zamykałby wszystkie transakcje przed rozpoczęciem spotkania. Śledzę kilka blogów i nawet najlepsi traderzy nieraz i nie dwa z pełną świadomością zamykali transakcje dopiero "in play". Ja również, przy moim sposobie gry, w dużej części przypadków muszę czekać do rozpoczęcia spotkania. Przy czym rozumiem ryzyko z tym związane i akceptuję je. Dopóki rynki będą zachowywać się po mojej myśli - a na próbie rzędu kilku tysięcy wiem, że tak jest - dopóty nie zmienię swojego sposobu gry. Przy czym takie zachowania, jak w przypadku omawianego meczu Bordeaux - Juve staram się usilnie eliminować i mocno liczę na to, że w końcu mi się to uda, co będzie kolejnym krokiem do osiągnięcia perfekcji ;)

    PS. Prawdziwy przykład tradingu ocierającego się o hazard zaprezentuję w kolejnym wpisie.

    Pozdr. i ponownie zachęcam do dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jednak z drugiej strony nie ma chyba na świecie tradera, który zamykałby wszystkie transakcje przed rozpoczęciem spotkania."

    Nie staraj się mi wmówić, że jestem wyjątkowy. Z tą różnicą, że ja się zajmuje handlem na tenisie i nie mogę sobie pozwolić na zamykanie zakładów po kilku minutach od rozpoczęcia. To samo się tyczy innych traderów na rynkach, gdzie nawet pierwsza minuta gry jest nieprzewidywalna. Inna sprawa, że staram się zamykać zakłady dużo wcześniej, zabezpieczając się na wypadek niespodziewanej awarii BF.

    Jak ktoś gra undery w piłce i liczy na spadek kursu to faktycznie może kusić poczekanie ze sprzedażą do kilku minut od rozpoczęcia, bo prawdopodobieństwo że wpadnie bramka nie jest zbyt wielkie, a siłą rzeczy kurs powinien spadać. Tyle, że to nie klasyczny handel kursami tylko granie zakładów lay na bramkę w np. 0-5 minucie po nieopłacalnych kursach. Ciekaw jestem ilu "zawodowych" traderów zdaje sobie z tego sprawę, zamykając zakłady po kilku minutach od rozpoczęcia gry, byle tylko nie wyjść z rynku na minusie. I ilu z nich rewiduje swój styl gry po kilku "pechowych" bramkach na samym początku meczu.

    Dla przykładu ten mecz Juve. Podejrzewam, że więcej zarobiłbyś na tym spotkaniu, jakbyś wyszedł z rynku under/over na małym minusie, a kasę którą ryzykowałeś "in-play" zainwestowałbyś w to, że nie padnie bramka w 0-10 minucie na sąsiednim rynku (kurs lay ok. @5). Bo taki ostatecznie zakład zawarłeś, czekając z domknięciem rynku under/over.

    OdpowiedzUsuń